Ko Lanta niezbyt nas do siebie przekonała. Generalnie wszystko jest ok, ładne plaże, przystępne ceny...chyba zmęczyliśmy się już nadmorskim odłogowaniem.
Znowu nieoceniony okazał się skuter. Zjeździliśmy wyspę wzdłuż i wszerz, zmieniając kolejno plaże, zwiedzając znajdujący się tu Park Narodowy czy wioskę, opisaną jako 'Lanta Old Town'. Ali jednak największą radochę przyniosła jazda motorem. W końcu wsiadła za kierownicę i szybko obudził się w niej demon prędkości :) przyznam, że idzie jej to całkiem zgrabnie :)