Zmierzamy dalej na poludnie Laosu ku granicy z Kambodza.
Tego dnia wyruszylismy z hostelu Saibady 2 zamowionym tam busem, do krainy 4 tysiecy wysp polozonych na Mekongu.
Bus dowiozl nas na wybrzeze, skad planowalismy doplynac na wyspe "Don Khong". Niestety na miejsu okazalo sie, ze lodzie plyna tylko do "Don Khon" i "don Det". Przeczytalismy wczesniej, ze to mekka turystow podrozujacych po Azji i chcielismy jej uniknac. Przypadkowo wiec trafilismy na "Don Khon" ale jest tu tak fajnie, ze postanowilismy zostac dzien dluzej.
Wynajelismy przytulny pokoik za 50 tys kip, polozony nad Mekongiem, doslownie. Filary podtrzymujace balkon zanurzone sa w rzece.
Caly dzien zwiedzalismy rowerkami okolice; malownicze wodospady, szlak starej kolejki, wybudowanej przez francuzow w XIX w. Klimat jest tu tropikalny, co mocno daje nam sie we znaki. Poza cieniem trudno wytrzymac dluzej niz 10 minut.
Ps Po jednym, krotkim sezonie rozlecialy sie sandalki Hannah. A trzeba bylo Wiktora posluchac i kupic drozsze Teva