W Moskwie wylądowaliśmy we wtorek po pòłnocy( + 4 GMT). Tutaj nadal panuje zima. Myśl o dwudziestogodzinnym koczowaniu na Szeremietiewie i przeczytane wcześniej opinie trochę nas pzerażały. Okazało sie, ze nie taki diabel straszny...Tranzyt odbywa sie teraz w nowiusienkim, blyszczacym i dopieszczonym terminalu E i D. Cycuś! Co prawda na calym lotnisku lawki sa tak skonstruowane, ze nie ma opcji wyprostowania nog. Nie wspominajac o polozeniu sie. Dmuchane karimaty Karrimora zabrane przez nas na poklad okazaly sie nieocenione. Rozbilismy sobie male obozowiko w poczekalni, pozwolilo nam to zlapac troche snu. Dzis zwiedzilismy juz cale lotnisko, a na startijace i ladujace samoloty nie chce nam sie juz patrzec. Teraz pijemy kawke i z niecierpliwoscia czekamy na lot do Hanoi. dobrze za maja tu darmowe WiFi, mimo to, pisanie bloga komora do latwych nie nalezy. Troche obawiamy sie ze nasz bagaz zaginie po drodze. Pozdrawiam wszystkich sledzacych i do zobaczenia wkrotce!